Wolne oprogramowanie nie nadaje si
MYSH, przeczytałem Twoją wypowiedź i nasuwa mi się wniosek. Po co uczyć w szkole jakichkolwiek przedmiotów. Przecież wystarczy nauczyć jak posługiwać się pilotem zdalnego sterowania (od telewizora) i otwierać pojemniki z napojami oraz pudełka z jakimiś substancjami przypominającymi z nazwy jedzenie (o jedzeniu i piciu dodane).
Przyciesz wiedzę wykładają w zrozumiały sposób na kanałach nadawanych z satelity? Wiesz po co uczą chemii i wzorów chemicznych w szkole? Po to, żebyś się dowiedział jak ten świat jest zbudowany i miał przynajmniej blade o tym pojęcie. Gdybyś wcześniej nie próbował nauczyć się w szkole chemii czy innego przedmiotu, program telewizyjny o którym wspominasz byłby czarną magią.
Model szkolnictwa jaki chciałbyś aby obowiązywał, nie sprawdził się. Przyjrzyj się zmianom, jakie mają zostać wprowadzone w kraju, który podobne metody nauczania stosuje od lat.
Polski system oświaty został zepsuty przez pewnego profesora z Krakowa i psuty jest nadal. Problemem są szkoły molochy. Nad, którymi nikt nie panuje.
Od zamierzchłych już czasów wiadomo, że najlepiej jest się uczyć od mistrza i w małej grupie. Szkolnictwo obecne nie dość, że nie promuje nowych mistrzów to jeszcze niszczy małe lokalne szkoły, tworząc w ich miejsce wspomniane molochy.
Przyciesz wiedzę wykładają w zrozumiały sposób na kanałach nadawanych z satelity? Wiesz po co uczą chemii i wzorów chemicznych w szkole? Po to, żebyś się dowiedział jak ten świat jest zbudowany i miał przynajmniej blade o tym pojęcie. Gdybyś wcześniej nie próbował nauczyć się w szkole chemii czy innego przedmiotu, program telewizyjny o którym wspominasz byłby czarną magią.
Model szkolnictwa jaki chciałbyś aby obowiązywał, nie sprawdził się. Przyjrzyj się zmianom, jakie mają zostać wprowadzone w kraju, który podobne metody nauczania stosuje od lat.
Polski system oświaty został zepsuty przez pewnego profesora z Krakowa i psuty jest nadal. Problemem są szkoły molochy. Nad, którymi nikt nie panuje.
Od zamierzchłych już czasów wiadomo, że najlepiej jest się uczyć od mistrza i w małej grupie. Szkolnictwo obecne nie dość, że nie promuje nowych mistrzów to jeszcze niszczy małe lokalne szkoły, tworząc w ich miejsce wspomniane molochy.
nie koniecznie chodzi o to by nie nakładać ludziom po równo do głowy wszystkiego jak leci, ale by zainteresować młodych ludzi nauką samą w sobie pokazać że nauka może być interesująca jak Cię ktoś zainteresuje nauką to bedziesz dalej sam z siebie poszerzać swoje horyzonty, a jak od początku zrażą Ciebie do czegoś to potem będzie Ci potrzebny spory kopniak byś się otrząsnął... Przeinaczasz wszystkie moje wypowiedzi, w szkole mają Cię nie tylko podstaw ale również tego jak żyć i jak samemu zdobywać wiedzę bo po jej skończeniu masz umieć sobie poradzić w życiu i poszerzać swoją wiedzę... a jak widać obecnie system jest tak skonstruowany że musisz odbębnić swoją edukację a potem masz papierek ale gówno potrafisz i większość społeczeństwa nie za bardzo sobie może poradzić... a powinieneś choć wiedzieć jak i gdzie szukać nowej wiedzy i nowych informacji, a tego w obecnym kształcie szkoła nie uczy....
Nie odbierz moich słów jako czepialstwa, chcę Cię jedynie nakłonić do refleksji nad jedną sprawą.wojak pisze:Po skończeniu LO zostało mi świadectwo maturalne i pytanie co mogę robić? O studiach wtedy nie myślałem, widoków na pracę też nie było.
Poszedłeś do Lo (Liceum ogólnokształcące - ta nazwa coś oznacza). Chciałeś nauczyć się zawodu, to mogłeś iść do zawodówki/technikum. Nie myśląc o studiach zrobiłeś sam sobie krzywdę. Proszę Cię, nie składaj winy za swoje decyzje na system szkolnictwa.
Ile osób tyle poglądów na dany temat.
Od siebie dodam matematyka, matematyka jeszcze raz matematyka praktyczna jak i teoretyczna. Jedyna szansa dla nas. Rozpoczął się złoty wiek inżynierii. Kraj, który tego nie wykorzysta ten będzie w plecy i zależny od innych. I nie pomoże, żadne "ogólne" kształcenie.
Samą matematykę można wykładać nie mniej ciekawie niż inne przedmioty. Zaś zrozumienie matematyki automatycznie odejmuje kolosalną ilość wysiłku jaki należy włożyć w zrozumienie innych przedmiotów. Można próbować obchodzić to wkuwaniem teorii dla lepszych ocen itp. ale to droga która kończy się w pewnym momencie i dalej człowiek nie jest w stanie ruszyć, a że takich osób przybywa następstwem jest zwyczajne oszukiwanie. Dalej już wiadomo jak to wpływa na całość.
Od siebie dodam matematyka, matematyka jeszcze raz matematyka praktyczna jak i teoretyczna. Jedyna szansa dla nas. Rozpoczął się złoty wiek inżynierii. Kraj, który tego nie wykorzysta ten będzie w plecy i zależny od innych. I nie pomoże, żadne "ogólne" kształcenie.
Samą matematykę można wykładać nie mniej ciekawie niż inne przedmioty. Zaś zrozumienie matematyki automatycznie odejmuje kolosalną ilość wysiłku jaki należy włożyć w zrozumienie innych przedmiotów. Można próbować obchodzić to wkuwaniem teorii dla lepszych ocen itp. ale to droga która kończy się w pewnym momencie i dalej człowiek nie jest w stanie ruszyć, a że takich osób przybywa następstwem jest zwyczajne oszukiwanie. Dalej już wiadomo jak to wpływa na całość.
Od tego jak i od kopniaka są rodzice. Trochę samodzielności, a nie oczekiwanie, że państwo da Ci pracę. Jak sam napisałeś, musiało Cie wpierw doświadczyć życie byś zrozumiał. Uwierz mi, że obecne pokolenie na psycholgów machnęło by ręką. Przecież w tym wieku zawsze wie się wszystko lepiej.wojak pisze:W ostatnim roku szkoły podst. czy gimnazjum powinny się odbywać jakieś spotkania uczniów z psychologami (czy nie wiem kto mógłby się tym zająć), którzy by przedstawili młodym ludziom możliwości dalszego rozwoju, m. in. jakie szkoły należy skończyć, aby móc wykonywać pewne zawody
wojak pisze:A tak poza tym - "szkoła ÓCZY" ]
Powiedz mi czego szkoła powinna uczyć, chętnie posłucham. I w którym momencie powinna się skończyć nauka "podstaw"? I czy w ogóle powinny być wykładane "podstawy" z różnych dziedzin.
Jaki problem na religii, było uświadomienie prowadzącego zajęcia, że nie wszyscy są wiary katolickiej, oraz zaproponowanie przerzucenia się na rozmowy egzystencjalne? Próbowaliście, czy też od razu stanęliście murem, że to wam niepotrzebne?
Nikt z nas nie jest i pewnie nigdy nie będzie, co nie znaczy, że nie warto o tym rozmawiać.wojak pisze:Jeszcze raz chciałbym zaznaczyć (aby uniknąć nieporozumień), że nie jestem kimś kompetentnym do układania planów edukacji ani guru od czegokolwiek i mogę się mylić w pewnych kwestiach.
Wymieniłeś parę przedmiotów. Teraz zapytam co myślisz o tych:
1. Fizyka. By nie wynosić nauki z gier, np. NFS, czy też z filmów np. Matrix.
2. Historia. By nie popełniać tych samych błędów, co nasi przodkowie.
3. Geografia. By znać otaczający nas świat.
4. Biologia. By znać budowę, chociażby własnego organizmu, a nie uczyć się jej z House'a.
5. Język polski. Niby podałeś, ale napisałeś jedynie o nauce pisania i czytania, a co z lekturami, które wzbogacają nasz język?
6. Plastyka i muzyka, do wyrabiania gustu oraz własnego zdania.
7. Religia. W sensie rozmowy o życiu, związkach i problemach emocjonalnych.
Rozumiem. Choć wiesz, że nie wszyscy są tacy. Sam jestem niedoszłym duchownym i jeśli bym nim został, to prowadziłbym zajęcia w opisany wcześniej sposób. Mam nadzieję, że nadal będziesz chciał ze mną dyskutować. :mrgreen:wojak pisze:Co do religii w szkole. Niestety mieliśmy dość "charyzmatycznego" młodego księdza, który robił co lekcję sprawdziany z biblii oraz przykazań i modlitw, co powodowało lawinę pał w dzienniku. Dyskusja z nim byłaby bez sensu.
Nie zgodzę się. Nie to, że rodzice nie dają rady, a jedynie im się nie chce. Fajnie jest to pokazane w filmie "Idiokracja" (film średni, ale opis jednej sprawy bardzo dobry). Otóż obecnie tak zwana "inteligencja" albo boi się mieć dzieci, albo ich nie chce, ponieważ bardzo cenią swoją niezależność. Zazwyczaj są nawet na tyle niedojrzali by utrzymać związek, a dziecko wychodzi z przypadku i uwiązuje nie całkiem pasujących do siebie partnerów. Dzieci rodzą się natomiast w związkach patologicznych, gdzie rodzice nie poświęcają im uwagi.wojak pisze:Kwestia ingerencji szkół w wychowanie. Moim zdaniem powinna być znacznie większa niż teraz, bo rodzice nie dają rady.
Jeśli chciałbyś by szkoła Cię wychowywała, to w jakim kierunku? I co w ogóle znaczy wychowywać? Wpajać dogmaty zachowania? Czy chcesz, by wszyscy byli "szyci" na jedną miarę? A jeśli tak, to czyja byłaby to miara?
Wybaczcie tę dysputę "filozoficzną".
Nie no co do tego się w ogóle nie zgodzę. Sam znam osoby, które wychowywały się w całkiem normalnym domu, z kochającymi zaangażowanymi w ich wychowanie, a mimo to zeszły na złą drogę i nigdy mi nie powiesz, że tylko rodzice mają wychowywać swoje dzieci bo to stwierdzenie kogoś kto albo nie ma własnych, albo żyje w odcięciu od rzeczywistości. Prawda jest taka. że teraz cały obowiązek wychowania spoczywa na rodzicach i widać czym to skutkuje rozglądając się po ulicach. Za moich czasów mogłeś w szkole dostać nie tylko opierdziel od nauczyciela ale zdarzały się także inne metody wychowawcze. Teraz w szkole gówniarz ma więcej praw niż nauczyciel i tu jest główny problem, bo jeżeli nauczyciel by podniósł palec na ucznia ten go może pozwać. Nie mówiąc o nagonce mediów. Weź przestań, skutkuje to tym, że młodzi ludzie od najmłodszych lat uczą się, że są bezkarni, bo nikt im nic nie zrobi kto by pomyślał jeszcze 15 lat temu by np. 14 letni chłopak zgwałcił i bestialsko zamordował swoją 9 letnią koleżankę, a teraz to się zdarza nagminnie, To nie doprowadzi do niczego dobrego bo młodzież 85% swego czasu spędza poza domem z czego prawie połowę w szkole. To szkoła w połączeniu z domem powinna zając się wychowaniem młodzieży, a nie zrzucać wszystko na rodziców, którzy nierzadko zapierdzielają do 19-20 by związać koniec z końcem.iria pisze:Nie zgodzę się. Nie to, że rodzice nie dają rady, a jedynie im się nie chce. Fajnie jest to pokazane w filmie "Idiokracja" (film średni, ale opis jednej sprawy bardzo dobry). Otóż obecnie tak zwana "inteligencja" albo boi się mieć dzieci, albo ich nie chce, ponieważ bardzo cenią swoją niezależność. Zazwyczaj są nawet na tyle niedojrzali by utrzymać związek, a dziecko wychodzi z przypadku i uwiązuje nie całkiem pasujących do siebie partnerów. Dzieci rodzą się natomiast w związkach patologicznych, gdzie rodzice nie poświęcają im uwagi.
Jeśli chciałbyś by szkoła Cię wychowywała, to w jakim kierunku? I co w ogóle znaczy wychowywać? Wpajać dogmaty zachowania? Czy chcesz, by wszyscy byli "szyci" na jedną miarę? A jeśli tak, to czyja byłaby to miara?
Ponieważ jest to i tak dział "Luźne", więc nie sądzę, żeby ktoś się czepiał swobody dyskusji, przynajmniej ja nie zamierzam.wojak pisze: Mam nadzieję, że żaden mod nas nie zlinczuje za offtop jaki wywołaliśmy.
Natomiast bardzo zaciekawiła mnie ta dyskusja, jeśli można wtrącę swoje 3 grosze.
Osobiście uważam wszystkie przedmioty w LO za interesujące. Spierać mógłbym się co do jakości ich nauczania, ale sam program jest moim zdaniem przemyślany. Jak sama nazwa wskazuje, liceum jest ogólnokształcące i jako takie przeznaczone dla osób chcących się wszechstronnie rozwijać. Wiedza tam prezentowana nie jest potrzebna do pracy, ale jej posiadanie świadczy w pewien sposób o klasie człowieka. Po to w liceum uczy się tylu różnych przedmiotów, aby zaprezentować uczniowi cały przekrój obecnie dostępnej i rozwijanej wiedzy, a w ten sposób pozwolić mu na świadomy wybór. Wybór dalszej kariery oparty na zdobytej dotychczas wiedzy. I tutaj nikt już młodemu człowiekowi więcej nie pomoże. Jeśli TY nie jesteś w stanie stwierdzić co Cię interesuje, to KTO ma to wiedzieć?
To samo tyczy się studiów wyższych. Uniwersytet/Politechnika ma za zadanie wykształcić w Tobie umiejętność szybkiego uczenia się oraz poprawnego i twórczego myślenia. Metody i narzędzia używane w inżynierii/biznesie/medycynie zmieniają się dość szybko. Co mi po pracowniku, który jest przydatny w firmie tylko przez 10 lat bo wraz z przyjściem "czegoś nowego" kompletnie nie jest w stanie tego opanować?
Należy pamiętać, że najważniejszym czynnikiem który przyczynił się do rozwoju naszej cywilizacji jest nasz własny mózg. A dokładniej jego niezwykła plastyczność, zdolność adaptacji i (logicznego oraz abstrakcyjnego) myślenia. Rozwijamy się nie dzięki temu co nauczyli nas nasi ojcowie i dziadowie, ale dzięki naszej własnej inwencji i ciekawości.
Wywód może dość długi i ogólny, ale mam nadzieję, że chociaż część forumowiczów się ze mną zgodzi :-D