Ja pierwszą styczność z Linuksem miałem już w okolicach 1997 roku. Miałem kolegę amigowca, który bardzo interesował się takimi różnymi nowościami, a Linux był wtedy bardzo świeżym projektem. Kolega mi założył konto na serwerze w kafejce internetowej, nauczył obsługi ssh, pokazał klienta irc (konsolowego) i lynxa. Ja również próbowałem uruchamiać Linuxa na swojej Amidze. Była taka dystrybucja pod procesory Motoroli 68k, która się nazywała Eagle Linux. Wiem, że Debian również był kompilowany pod te procesory i działał na Amidze.
Po roku 2000 próbowałem uruchamiać Linuksa na Amidze z procesorem powerPC, ale jakoś mi nie wychodziło, ale Linux nadal był dla mnie ciekawostką. W lokalnej nowo-otwartej kafejce internetowej główny komputer miał wgranego RedHata z KDE i nawet to fajnie wyglądało, ale do dzisiejszych możliwości i funkcjonalności daleko.
W okolicach roku 2006-7 kiedy to była duża nagonka na legalność Windowsa XP. Postanowiłem nie korzystać z pirackiego Windowsa. Kupiłem 2 legalne kopie Windows XP, ale uznałem, że nie każdemu jest Windows potrzebny. Swojej mamie zainstalowałem np. Mandrivę - bo ona potrzebowała komputera, na którym mogłaby pisać na skype (nawet nie rozmawiać) odbierać i oglądać zdjęcia, oraz działać na naszej klasie. Mandriwa bardzo się jej spodobała i się do niej przyzwyczaiła. W międzyczasie próbowałem wczesnych wersji Ubuntu i Fedory - niestety jak na tamte czasy nie spełniały one moich oczekiwań.
W 2010 po raz pierwszy wynająłem dedykowany serwer. Jako system wybrałem CentOS (chyba 5.0). Tu już musiałem się przyłożyć, bo administracja serwerem to poważna sprawa. W tym samym roku postanowiłem zrezygnować z Windowsa na swoim desktopie i przesiadłem się na Ubuntu (którego wersję 9.04 miałem od Canonical - kiedyś zamówiłem sobie na stronie). Ponieważ płyta była już stara, to Ubuntu po zainstalowaniu się od razu zaktualizował. Najpierw do wersji 9.10, a następnie do wersji 10.04. Bardzo dobrze wspominam właśnie tę wersję. Była bardzo stabilna, a Gnome2.32 z Emeraldem i Compizem wyglądał i działał bajecznie. Ogólnie działało wszystko cudnie: Skype, World of Warcraft na WINE, przeglądarki, a o narzędziach do programowania to oczywiście nie trzeba pisać, bo wiadomo że na Linuxie jest najwygodniej. Mamę też migrowałem do Ubuntu 10.04, system ten też zainstalowałem teściom na ich komputerze (na którym pod Windowsem notorycznie łapali wirusy i trzeba było robić reinstalację). Ubuntu 10.04 i 10.10 instalowałem też wielu znajomym, którzy potrzebowali prostego i sprawnie działającego systemu, nadającego się do przeglądania internetu i do rozmawiania przez skype.
Wszystko zepsuło się po nadejściu nowego gnoma i unity. Zacząłem szukać. Próbowałem Minta w wielu wersjach, Ubuntu z doinstalowanymi różnymi środowiskami, ale zawsze coś było nie tak. Jedyne co jako tako mnie przekonało to było Kubuntu. Niestety ostatnio ubuntopodobne wydania stały się bardzo niestabilne i jakoś tak się tym wszystkim denerwowałem, że znów zacząłem szukać. Przypadkowo obejrzałem wywiad z R.Stallmanem który opowiadał o tym jak to Ubuntu wyciąga dane użytkownika i stwierdziłem, że pora zainteresować się Debianem. Próbowałem kilku wersji. Np. Wersję 64bitową Wheezy - jednak uznałem ją za "nie dla siebie" - wszystko z powodu braku 64bitowego skype (który jest dla mnie jednym z najważniejszych programów). W efekcie wylądowałem na 32bit (z pae) Jessie i jestem bardzo zadowolony pomimo tego, że kilka programów musiałem sobie skompilować bo nie było ich w repozytoriach (do tej pory raczej nie w to nie bawiłem).
Na serwerze dedykowanym od pół roku jest Ubuntu 12.04 bo uznałem, że w Ubuntu mam już spore doświadczenie. Kubuntu jest jeszcze na desktopie dzieci i na laptopie. Na domowym serwerze (zrobionym ze starego laptopa Toshiby) mam Ubuntu 13.04 serwer z zainstalowanymi webminem, asteriskiem, bazą mysql i kilkoma innymi programami.
No i tak to wszystko wyglądało i wygląda u mnie
Pozdrawiam.