Witam serdecznie

Mój pierwszy Linux jaki sciągnąłem z netu (wszystkie 7 płyt... 8-) ) to był Debian 3.0 RC3. Szwagier mi polecił :-D
Ech... rozmyslilem sie po konfrontacji z dselect :-) Ale sentyment został...
:-o Aż się teraz zdziwilem, że to tak dawno było, jaki ja wtedy byłem młody... ;-)
Potem był jakis aurox, knoppix, potem dluugo nic. Pewnego pieknego dnia w liceum jakis gosc rozdawal Ubuntu 4.10 - wzialem, a co :-) Zainstalowalem, potem był Ubuntu 5.10, 6.06 ale potem ni stad ni z owad sie wysypal i nie chcial wstawac. I znów mialem przerwe.
Od jakiegoś pol roku mam wreszcie swoj wlasny komputer, na ktorym najpierw postawilem Gentoo, ale nie chodzila mi siec; potem openSUSE 10.2 - miał być dobry... Jednak wkurzał mnie sposob instalacji oprogramowania yastem... Poza tym slimaczyl jak nie wiem.
W miedzyczasie znajomy podrzucil mi laptopa sprzed siedmiu lat z prośbą, żebym mu na tym zainstalował linuksa i wróciły wspomnienia z jakże przyjemnej współpracy z apt...
W związku z tym ostatnio zainstalowałem Etcha, po czym wykrzaczył mi sie openSUSE i nie wstaje :-o a przez chwile jeszcze chodził...
Teraz już wiem: szwagier mial racje :-)