Oczywiście ns1.mojadomena.pl i ns2.mojadomena.pl byłyby ode mnie. Ja już jego domenę miałbym w systemie z informacją, gdzie mam wirtualnego włóczykija przekierować.
I seria pytań:
Czy aby założyć takie nameservery muszę dysponować dwoma maszynami fizycznymi, czy wystarczy jedna?
Czy na maszynie, gdzie jest serwer DNS z powodzeniem może pracować serwer plików, czy bardziej rozbudowane narzędzie typu directadmin?
Proszę o link do sprawdzonej konfiguracji, dzięki której nie strzeliłbym gafy.
Proszę o wyrozumiałość dla startującego użytkownika Linuksa.
Czyli jeden serwer np. na ovh, a drugi na netart, o ile dobrze rozumuję.
A dlaczego nie mógłbym obu serwerów mieć z jednej serwerowni? Przeszkadza to w czymś?
Ewentualnie chcąc założyć sobie takie serwery w domu, jakich parametrów miałyby one być (sprzęt), jakie łącze (rozumiem, że symetryczne, ale przepustowość?)
Oczywiście powyższe dane miałyby być wzorowane na średnim wykorzystaniu, załóżmy ~400 domen niszowych stron.
Łącza pada -- nie ma DNSów, a to przy poważnych usługach nie może się zdarzyć. Trzymanie tego w dużych serwerowniach, to świetny pomysł (SLA etc.).
Robienie czegoś takiego w domu w ogóle odpada. Najprawdopodobniej nie będzie chociażby zabezpieczenia prądowego (na przykad UPSy), a układy elektroniczne charakteryzują się tym, że bez prądu działają dość niewydajnie :-).
Odnośnie parametrów -- ciężko stwierdzić, a uśrednianie mija się z celem.
Skoro dom odpada, to nie ma co drążyć tej kwestii.
No dobrze, ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie, czy coś się stanie, jeżeli oba serwery będą np. w datacenter OVH. Coś będzie nie tak?
Oczywiście zakładając, że oba serwery będą miały oddzielne ip.
I mam nadzieję, że ostatnia kwestia; co kolega poleca? BIND, czy inne ustrojstwo?
Chodzi mi zarówno o niezawodność, jak i bezpieczeństwo, bo naczytałem się, że BIND kolorowej historii nie ma.