DaVidoSS, to nie takie proste.
Owszem, Ubuntu wywodzi się z Debiana, ale ma zupełnie inne podejście do... użytkownika. Można powiedzieć, że Debian "zakłada", że przynajmniej jeden użytkownik komputera wie, co robi. Tymczasem Ubuntu w swoich założeniach ma być systemem dla takich, co to nie wiedzą. Przykład aktualizacji jest tu jaskrawym przykładem.
W Debianie osoba znająca się ma dostęp do root'a i najczęściej większość operacji wykonuje właśnie z tego konta. Wiadomo, wie co robi i nic głupiego nie zrobi. A jak zrobi to da sobie z naprawą. A jak nie da i wpisze na przykład
(nie polecam, naprawdę), to jego problem.
Z kolei w Ubuntu zakładamy pewien (duży) poziom niewiedzy, więc z jednej strony musimy dać możliwość zarządzania komputerem, z drugiej zaś nie chcemy dać pełnej kontroli, bo a nuż użytkownik coś popsuje... Dlatego komendy administracyjne "opakowane są" w sudo. To taka jakby przypominajka - uważaj, bo teraz bawisz się w administratora. Nie można przypadkiem wydać komendy jak powyżej, bo bez sudo nie zaora nam systemu. A trudno nie zauważyć, że zaczynamy "administrację", skoro wpisujemy owo nieszczęsne sudo.
Oczywiście w Debianie też jest sudo. Ale nie stanowi słowa-klucza o znaczeniu "uwaga jesteś administratorem". I domyślnie NIE umożliwia przeciętnemu użytkownikowi przejmowania funkcji administratora przez dopisanie paru literek w konsoli...