Pojawił się taki problem, nagle, podczas normalnego użytkowania komputera straciłem możliwość zapisu czegokolwiek na dysk, co objawiło się komunikatami z kadu, i innych programów. Zresetowałem komputer, a ten przy uruchomienie zaczął wywalać komunikaty o błędach z /dev/sda6 i nakazał uruchomić mi fsck. Tak zrobiłem. Ten zaś kazał wymusić nadpisanie uszkodzonego sektora. Po restarcie system się włączył ale nie chciał się załadować /home. Co się okazało:
Uruchom komputer z poziomu livecd i sprawdź dysk. Sprawdź zasilacz i taśmy łączące dysk z płytą oraz stan wentylatorów i radiatorów (zakurzone, wymiana pasty przewodzącej ciepło itp.).
Sprawdziłem dysk z poziomu PartedMagic. GParted i fsck uznały dysk za czysty, natomiast po ponownym uruchomieniu polecenie ls w ogóle nie pokazuje mojego katalogu domowego. Czy moje dane zginęły bezpowrotnie?
I dlaczego kopie zapasową wyrzuciłem tydzień temu do kosza? ;(
Błędy z dyskiem znów atakują. Tydzień po formacie pojawił się taki sam problem. Pojawiło się powiadomienie w KDE o jakimś błędzie I/O, po czym brak dostępu do katalogu domowego. Sprawdziłem dysk z poziomu PartedMagic. Ten zaś okazał się czysty. Uruchomiłem system a ten po chwili się zawiesił wywalając na TTY błędy takiego typu.
Rozkręciłem komputer i dokładnie przeczyściłem (dokładnie! obudowa wylądowała pod prysznicem!). Wymieniłem pastę na procesorze i płycie głównej, poskładałem i odpaliłem. Od razu po uruchomieniu chrome-browser pojawił się ten sam problem z tymi samymi komunikatami. Po wyłączeniu chroma i ponownym włączeniu - działa.
Zastanawiam się co może być nie tak. Dysk Seagate 500GB. Jeśli coś się znowu popsuję to spróbuję na dystrybucji testowej i przejdę z ext4 na ext3. A może ktoś się już spotkał z takim problemem?